poniedziałek, 13 października 2014

Babka makowa i kawa z kardamonem, czyli wspomnienia z Libanu :)

Hej wszystkim :)

Jako, że jesteśmy łasuchami i lubimy słodkości w różnych postaciach postanowiliśmy podzielić się z Wami super przepisem na makową babkę, którą uwielbiamy do kawy :) Przy okazji chcemy zachęcić Was do picia kawy z kardamonem na styl arabski. O babce za chwilę, a teraz trochę o naszej wyprawie na Bliski Wschód. Dzisiaj Liban i wyprawa do doliny Qadisha.
Kawa z kardamonem kojarzy się zawsze z wyprawą do Libanu. Piękny kraj, polecamy :) Niezwykłe miejsce, fajni i mili ludzie, no i chyba najwspanialsza kuchnia.


Liban to niezwykle kontrastowe miejsce, gdzie nowoczesne hotele przechodzą w osiedla dla uchodźców mieszkających w dziwnych konstrukcjach z blachy. Mimo opłakanego stanu budowli w jakich przyszło im mieszkać, o dziwo ludzie Ci są uśmiechnięci, przyjaźnie witają obcych. Nawet przybyszów zachodniej cywilizacji, jakimi jesteśmy dla nich :) Mimo, że historia nie oszczędziła ich i wieloletnia wojna domowa mocno doświadczyła, dzisiaj Libańczycy żyją naprawdę na wysokim poziomie. Widać wyraźnie, że rozwijają się i doprowadzenie do kompromisu, gdzie katolicy spokojnie żyją obok muzułmanów daje efekty i wystarczyło, że kiedyś wreszcie się dogadali. Mamy nadzieję, że tak zostanie i pobliski konflikt w Syrii nie rozleje się na teren Libanu, i będzie można tam jeszcze spokojnie i bez obaw jeździć i zwiedzać to piękne miejsce.

Osiedle uchodźców (jeśli można to tak nazwać) :



A przy tym super hotele :






Wszystko zapewne zależy od nich samych, bo linia jest cienka i niestety ogniska zapalne również nadal są w Libanie, ale nie będziemy dywagować nad smutną częścią historii Libanu i skupmy się nad przyjemniejszą częścią tej wyprawy. Bo tylko takie mamy wspomnienia. :)
Jednym z ciekawszych miejsc, jakie udało nam się tam zobaczyć, to góry Liban. Niezwykłe góry, w których na dużych wysokościach blisko 3000 m.n.p.m. zupełnie normalnie mieszkają ludzie w przepięknych wioskach wiszących na skałach. Zobaczcie sami :)

Dolina Qadisha :




Jadąc w góry myśleliśmy, ze będzie to trudna wyprawa, a okazało się, że na szczyty prowadzą całkiem dobre drogi asfaltowe. Problem czasem pojawia się, kiedy skały zaczynają się sypać i droga usiana jest dużą ilością kamieni. Niestety nie ustrzegliśmy się przed spotkaniem z osuwiskiem skał i zanim się zorientowaliśmy, poszły opony na skałach ostrych jak brzytwa :( i tak zakończyła się nasza wyprawa do cedrów, a byliśmy już tak blisko. Niestety dotarcie pomocy zajęło tyle czasu, że resztę gór widzieliśmy już tylko z samochodu. Okazało się, że nasze auto, które miało koło zapasowe i miało nam pomóc w tym momencie szybko kontynuować dalszą podróż na szczyt, niestety pokazało nam środkowy palec ehhhh i wszelkie próby wydobycia nieszczęsnego koła spełzły na niczym heheheh. Krótko mówiąc pomysłowość producentów Cadillaca przerosła nas wszystkich. Tak, że nigdy więcej Cadillac !!!

Chłopaki walczą z kołem hehehe :)  Pięciu chłopa i jeden zapas :)





Droga w górach :



Trochę to trwało zanim udało nam się kogoś ściągnąć, aby zabrał koło do najbliższego miejsca naprawy wulkanizacyjnej, a w między czasie pozostało nam robić zdjęcia i co ciekawe co chwilę spotykać miejscowych, którzy widząc obcych na trasie w górach przychodzili nam z pomocą. Niezwykle miłe doświadczenie, bo nie było kierowcy, który widząc nas walczących z koszmarem wymiany koła nie zatrzymałby się pytając, czy potrzebujemy pomocy. Co ciekawe jedna rodzina z dziećmi widząc, że czekamy już dość długo przywiozła nam ot tak herbatę w termosach. Mimo, że jednak nie udało nam się dotrzeć na szczyt, doświadczyliśmy za to kilku fajnych spotkań z ludźmi żyjącymi w górach i poczuliśmy ich przyjazny charakter. Po około 2 godzinach dotarł do nas pojazd niezniszczalny, który zabrał koło i znowu znikną na ok. 2 godziny. Tak więc trochę zmarzły nam cztery litery. Bo mimo, że to ciepły klimat to na tych wysokościach pogoda jest kapryśna :( i raz mieliśmy piękne słońce, które za 10 min. przechodziło w gęste chmury i robiło się cholernie zimno. Na szczęście dotarł nasz wybawiciel :) wymieniliśmy koło i pojechaliśmy niestety już z powrotem na wybrzeże. Jednak nie było tak źle, ponieważ pojechaliśmy inną drogą i okazało się, że widoki były cudowne. Trochę zrekompensowało nam to żal po nie możności dojechania do zaplanowanego celu.

Nasz wybawiciel :



Powrót był już przyjemny i zaliczyliśmy kilka fajnych widoków. Zobaczcie :







I tak dotarliśmy do Tripoli i hotelu.




To tylko część naszej wyprawy, o której dzisiaj wyjątkowo obficie rozpisaliśmy się :) Mamy jeszcze więcej zdjęć i fajnych informacji, ale to przy kolejnej kawie z kardamonem. W następnych odsłonach będzie trochę o Tripoli i Bejrucie. No to teraz sprawa, od której zaczęliśmy :) czyli kawa i babka makowa, przecież to w końcu blog kulinarny.

Kawa z kardamonem :)

Najlepiej smakuje, kiedy do specjalnego tygielka wsypiemy pożądaną ilość kawy. Każdy ma swoją miarkę. Nasza miarka to jedna kopiasta łyżeczka na filiżankę, ale nie taką malutką tylko klasyczną europejską :) Osobno zagotowujemy wodę i zalewamy kawę wrzątkiem, po czym dodajemy ok. 1/2 łyżeczki mielonego kardamonu i na wolnym ogniu, nie doprowadzając do wrzenia, parzymy kawę ok. 15 min. często mieszając, aby nie zagotowała się. To wersja klasyczna. Możecie też zrobić ją inaczej i też będzie super smakować. Potrzebny będzie ekspres ciśnieniowy, taki klasyczny jak we Włoszech czy Hiszpanii. Standardowo robicie w nim kawę, tylko do miarki z kawą dosypujemy trochę kardamonu i zaparzamy jak zwykłą kawę. Będzie super smakować, a nie będziecie musieli stać nad tygielkiem i mieszać 15-20 min. Możecie podać ją również z mlekiem. Smacznego :)

Babka z makiem
4 jajka
1 szklanka cukru
1 szklanka suchego maku
1 szklanka mąki pszennej
1 łyżka mąki ziemniaczanej
kostka margaryny
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Margarynę ucieramy z żółtkami i cukrem. Dodajemy mąkę i proszek do pieczenia. Wszystko razem miksujemy na gładką masę. Wsypujemy mak, a na koniec dodajemy ubitą pianę z białek i delikatnie mieszamy. Wylewamy do blaszki keksowej o wymiarach 36 x 12 cm. Pieczemy ok. 40 min. w 180 C.
Gdy ciasto przestygnie polewamy lukrem.

Lukier
1/2 szklanki cukru pudru
sok z ok. 1/2 dużej cytryny

Do cukru powoli wlewamy sok z cytryny i energicznie mieszamy do uzyskania gęstej masy. Lukier nie może być zbyt rzadki, ponieważ  spłynie z ciasta. Odstawiamy do zastygnięcia.

Życzymy smacznego i pozdrawiamy.

2 komentarze:

  1. kawa z kardamonem...uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. u mnie to tzw piegusek :) polewam lukrem z dodatkiem zapachu migdalowego. tez pycha :)

    OdpowiedzUsuń